Róg Brzeskiej i Capri

Róg Brzeskiej i Capri

reż.

Krzysztof Wojciechowski

1979, 1 godz. 12 min

Krzysztof Wojciechowski ma za sobą realizację filmów reklamowych i popularnonaukowych, współpracę z telewizyjnym "Ekspresem reporterów", widowiska Teatru Faktu TVP, ponad 20 reportaży telewizyjnych, adaptację "Idioty" dla Teatru TV, filmy dokumentalne – "Wyszedł w jasny, spokojny dzień", "Nim zapłaczesz nad sobą" i filmy fabularne – "Kochajmy się ", "Rodzina", "Szarża, czyli przypomnienie kanonu", "Prawo jest prawem". Podobnie jak w swoich poprzednich filmach, Wojciechowski zaangażował do "Rogu Brzeskiej i Capri" aktorów niezawodowych. Grają samych siebie, są autentyczni i naturalni. Z wielu scen reżyser zrezygnował, ponieważ nie zgadzały się z mentalnością bohaterów, czuło się w nich fałsz. Dlatego też starał się stworzyć tylko takie sytuacje, które mogły im się przytrafić naprawdę. Owo "kino organiczne" – jak nazywa je reżyser – nobilituje zwykłego człowieka. "To film o rozstaniu z dzieciństwem, o pożegnaniu z życiem, które odchodzi bezpowrotnie. Jeśli trafiają się tam ludzie z autentycznego "marginesu", to jest to zabieg celowy, wyjaskrawiający, pokazujący, że ludzie ci są barwnym dodatkiem do naszego życia, są składnikiem naszej kultury (…) Chciałem podjąć próbę nobilitacji świata ludzi, którzy są – mówiąc potocznie – degradowani" – mówił Krzysztof Wojciechowski.
Warszawska Praga… Znają się tu wszyscy. Właśnie grupa znajomych, wyglądających nieco podejrzanie, spotkała się na pogrzebie jednego z przyjaciół. Podczas stypy wspomnienia przeplatają rozmowy o bieżących sprawach. Zna tych ludzi dobrze dzielnicowy. Taka uroczystość jest okazją, by przypomnieć, że ma ich "na oku". Z jednym z gości, panem Edkiem, warto nawet porozmawiać na uboczu. Pan Edek tym razem nie ma nic "na sumieniu". Przynajmniej udało mu się przekonać o tym sierżanta. Bo tak naprawdę pan Edek (znany dobrze w wielu kręgach, chociażby z wielkiej afery fałszowania dokumentów) ma jednak pewien plan. Otóż na Pradze wyburza się stare domy. Wszyscy wkrótce przeniosą się do nowych bloków. Zawsze znajdą się tacy, którzy gotowi będą zapłacić każdą sumę, by zamieszkać w nowej dzielnicy. Pan Edek zostaje więc prezesem biura zamiany mieszkań. Elegancki, grzeczny, otoczony wykwalifikowanym personelem przyjmuje interesantów. Jego dewiza "jak się da, to się załatwi" przynosi nadspodziewane efekty. Interes kwitnie. Amatorzy mieszkań płacą. Inni jego koledzy krążą po budowach usiłując zorientować się, czy po oddaniu bloków znajdą tam dla siebie jakieś prace z zakresu – jak to nazywają – usług wnętrzarskich. Jeden z akwizytorów, Zbyszek, jest w niewesołej sytuacji. Po rozwodzie z żoną nie ma gdzie mieszkać. Każdą noc spędza w innym miejscu, ale nie wydaje się być tym specjalnie zmartwiony. Wśród przyjaciół czuje się szczęśliwy. Tymczasem młodzi robotnicy, także mieszkańcy starych domów, walczą o prawa do mieszkania. Odwiedzają spółdzielnie mieszkaniowe, niektórzy trafiają do biura pana Edka. Chcą normalnie żyć, mieć dzieci. Trudne warunki mieszkaniowe sprawiają, że do gabinetów lekarskich przychodzą młode kobiety, prosząc o przerwanie ciąży. Lekarze odmawiają – pozostają zabiegi w prywatnych gabinetach. Nadchodzi dzień przeprowadzki. Do nowego osiedla jadą wszyscy: pani dziedziczka, hodująca pawie, pan Ziutek, "Fikoł", zaprzyjaźniony z grupą przyjaciół prawdziwy hrabia – kolekcjoner dzieł sztuki, staruszka zbierająca laleczki… Jadą Traktem Królewskim, jak przystało starym warszawiakom. Tylko Zbyszek, jak zwykle, nie ma mieszkania. Błądzi po identycznych klatkach nowych bloków bezskutecznie szukając przyjaciół. "Fikoł" słyszy głos kolegi, lecz nie otwiera drzwi. Zbyszek idzie na Dworzec Centralny i tam zasypia przed telewizorem, z którego płyną entuzjastyczne wypowiedzi na temat walorów nowoczesnego budownictwa. Stara kobieta bierze do ręki lalkę – podobiznę Zbyszka. Oto jeden z tych ostatnich. Znajdzie dlań miejsce wśród innych laleczek z "gabinetu woskowych figur" pełnego postaci z odchodzącej starej Warszawy…

Legenda
Sekcje pozakonkursowe