Rozmowa z Dorotą Kędzierzawską
Anna Sobieski: – Dlaczego Rosja, skąd u Pani fascynacja kulturą i językiem tego kraju?
Dorota Kędzierzawska: Moja babcia mówiła świetnie po rosyjsku. Być może dlatego zawsze mnie ciągnęło w tamte strony. To niesamowita kultura i piękny język. Podobał mi się, mimo że miałam obowiązkowy rosyjski w szkole i moi koledzy nie bardzo lubili ten przedmiot. Z wyboru poszłam do liceum, gdzie rosyjski był językiem wykładowym. Potem studiowałam reżyserię w Moskwie. Wciąż mnie ciągnęło w tamtą stronę.
– Czy chciała Pani pokazać świat oczami dziecka? Czy to główne przesłanie filmu?
– Ta historia dotyczy również dorosłych. Cała historia jest tylko pretekstem do opowiedzenia o tym, jak człowiek może marzyć i liczyć na to, że gdzieś jest inaczej, lepiej, piękniej. Pokazałam też, jak te marzenia pryskają w zderzeniu z rzeczywistością.
– Większa część filmu to jednak sceny z udziałem dzieci. Jak się Pani z nimi pracowało? Lepiej niż z dorosłymi?
– Z dziećmi pracuje się zupełnie inaczej. Trzeba mieć ogromną cierpliwość. Rolą ekipy było sprawienie, by chłopcy się nie zniechęcili. Przecież to były aż 42 dni zdjęciowe! Dla nich to była naprawdę ciężka praca, ale to są absolutnie fantastyczne dzieciaki.
– I wyjątkowo uzdolnione. Trudno było znaleźć tych młodych debiutantów?
– Bardzo długo szukaliśmy, potem jeszcze trzeba było czekać na ściągnięcie dwóch chłopców z Ukrainy. Po ich przyjeździe nie było czasu na próby przed kamerą, od razu trzeba było zacząć właściwe zdjęcia. Ale było warto!
Rozmawiała Anna Sobieski