Nieprzespane noce
Debiut filmowy projektanta mody Toma Forda to oparta na prozie Chritsophera Isherwooda filmowa opowieść o mężczyźnie, który nie może uporać się ze śmiercią swojego partnera. Jeden dzień z jego życia, który śledzimy na ekranie, nie obfituje może w spektakularne wydarzenia, za to pełen jest napięć i emocji. Przepiękne, wizualnie obrazy (w czym widać wyczulenie na estetyczne detale projektanta-reżysera) uzupełnia wspaniała muzyka Korzeniowskiego, która równie dobrze mogłaby stanowić autonomiczne dzieło. Jej autor wyznał podczas spotkania, że ten efekt został okupiony nieprzespanymi nocami. – Nie miałem dużo czasu na komponowanie – opowiadał. – Ale miesiąc spędzony w Ameryce zapewnił mi komfort pracy.
Kompozytor został polecony Fordowi przez znajomą montażystkę, ten zakochał się w jego muzyce i zaprosił do współpracy. – W tym tkwiła też pewna trudność, bo Ford chciał wykorzystać muzykę, którą już skomponowałem – tłumaczył Korzeniowski. – Musiałem przekonywać reżysera, żeby zlecił mi napisanie muzyki od nowa, nie chciałem wykorzystywać już napisanych utworów. Różniliśmy się też podejściem do pracy. Projektant mody przyzwyczajony jest do komponowania dzieła ze skończonych elementów. Moja praca ma charakter bardziej otwarty, szkicowy, ale udało nam się połączyć siły – przekonywał.
– Czytaliście Państwo książkę Isherwooda? – dla odmiany to kompozytor zadał pytanie publiczności. – Ja niestety nie mogłem – dodał.
Reżyser nie chciał, by Korzeniowski sugerował się tekstem, muzyka miała zostać napisana do filmowych obrazów. – Trudny do przełożenia tekst Isherwooda został zaadaptowany na potrzebę filmu w sposób urzekający – opowiadał Korzeniowski. – Chciałem dopełnić to wielowarstwowe dzieło swoją muzyką. Nie ma idealnej recepty na komponowanie, właściwego podręcznika do muzyki filmowej, tu potrzeba własnej inwencji – podsumował.
Iwona Łopacińska