Jak ukryć śnieg?
We współpracy z władzami miasta oraz producentami filmu przygotowano wystawę zdjęć z planu „Czarnego czwartku”, filmu nakręconego w Gdyni, którego premiera odbędzie się w listopadzie tego roku. Historię tragicznych wydarzeń grudniowych roku 1970 reżyser Antoni Krauze przedstawił poprzez los portowca Brunona Drywy, zastrzelonego na przystanku SKM Gdynia Stocznia. Film wiernie odtwarza historyczne wydarzenia w oparciu o relacje świadków i dokumenty. Siedmiu fotografów (Dariusz Kula, Maciej Filipski, Maria Gąsecka, Jakub Maliński, Marta Skibińska, Andrzej J. Gojke i Kamil Gozdan) utrwaliło pracę na planie i poszczególne filmowe sceny.
– Gdyńskie wydarzenia roku 1970 zostały przywołane pierwszy raz w filmie fabularnym –mówi Jacek Petrycki, autor zdjęć do „Czarnego czwartku”. – Pojedyncze wątki pojawiały się w twórczości Andrzeja Wajdy, zajmowali się nimi dokumentaliści. My pierwsi poświęciliśmy tym wydarzeniom film pełnometrażowy. Odczuwaliśmy ogromną presję, ale pracę traktowaliśmy jako obywatelski obowiązek – przekonuje Petrycki.
W czasie pracy na planie pojawiały się także trudności. – Adaptacja Gdyni roku 2010 na tę sprzed czterdziestu lat nie była aż tak problematyczna. Prawdziwym wyzwaniem okazał się… śnieg – wspomina autor zdjęć do „Czarnego czwartku”. – Podczas wydarzeń grudniowych śnieg nie padał, a w trakcie kręcenia filmu spadło go półtora metra! Dużo energii poświęciliśmy na to, by nie był widoczny w filmie.
Dla Petryckiego praca na planie była prawdziwą przyjemnością, na co mieli wpływ przede wszystkim gdynianie. – Od prezydenta miasta, poprzez pracowników portu, którzy pomogli nam zorganizować filmowe studio, po mieszkańców miasta – wszyscy byli oddani sprawie – zapewnia. – Ludzie chcieli współpracować z nami za darmo. Sami się do nas zgłaszali, dzielili swoimi wspomnieniami z tamtych wydarzeń, sugerowali pewne zmiany. To było fantastyczne.
W filmie wzięło udział wielu gdyńskich aktorów, znalazło się też miejsce dla statystów. –Młodzi ludzie, którzy odgrywali znaną scenę niesienia na drzwiach Janka Wiśniewskiego, niesamowicie oddali emocje towarzyszące uczestnikom tego wydarzenia, mimo że sami tego nie przeżyli – opowiada Petrycki.
Iwona Łopacińska