„Piekiełko” Festiwalu Filmowego w Gdyni!
Z powodu powtarzających się licznych zapytań i wątpliwości dotyczących dostępności legendarnego klubu „Piekiełko”, pragniemy zapewnić, że również 40. edycja Festiwalu będzie wykorzystywać klub do celów organizacji życia festiwalowego. „Piekiełko” będzie czynne od wtorku 15 września do soboty 19 września.
„Piekiełko”, nocny klub w hotelu Gdynia, jest miejscem owianym legendą. Jak mówi laureat Srebrnych Lwów Marcin Wrona w książce „Film z widokiem na morze. 40 lat Festiwalu Filmowego Gdańsk – Gdynia”, „Festiwal Filmowy w Gdyni kojarzy się z setkami sytuacji, z których większość nie nadaje się do publikacji”. Cezary Harasimowicz w wydanej 10 lat temu pierwszej monografii Festiwalu „A statek płynie..” wspominał: Specyfika „Piekiełka” polega między innymi na tym, że czas ulega tam jakiemuś cudownemu zapętleniu. Wchodzi się na piętnaście minut, a wychodzi o… szóstej rano. Jeden z wnikliwych obserwatorów życia festiwalowego Radosław Piwowarski tłumaczył głębiej istotę tego zjawiska: Punktem honoru jest przepicie nagrody z kolegami w barze. To taka próba okazania, że się nie wywyższam, że jestem z wami, mimo że to ja dostałem Nagrodę. Bardzo lubię stawiać, więc ten zwyczaj bardzo mi odpowiada. Jeśli nie wygrywam, też zapraszam. Zauważyłem, że cieszę się dużym szacunkiem ajenta baru.
Mimo upływu lat legenda miejsca nie słabnie. Również młodzi laureaci Festiwalu podkreślają znaczenie, jakie odgrywa ten klub w życiu imprezy. Małgorzata Szumowska z pewnym sentymentem wspomina swoje pierwsze odwiedziny w klubie w roku 2000: Pamiętam „Piekiełko” i panie striptizerki. Właściwie aż szkoda, że ta tradycja nie przetrwała do dziś. „Piekiełko” było swoistym reliktem PRL- u, w którym królowały konsumpcja, garmażerka, wódeczka oraz odbywające się co pół godziny pokazy striptizu. To było niesamowite, jako młoda osoba byłam tym dość zdumiona. Nie tak wyobrażałam sobie imprezę festiwalową. Dziś jednak wspominam to z dużą nostalgią.
Jak mówi Tomasz Schuchardt: Grunt, żeby życie festiwalowe nie ewoluowało w stronę rosyjskich przedmieść z opitymi mordami. Raz na jakiś czas „Piekiełko” też jest potrzebne. Zawsze jak się mówi o Gdyni, wypływa temat „Piekiełka”. Można je nazwać przaśnym, ale z drugiej strony bez niego Festiwal straciłby urok. Młody reżyser Maciej Buchwald idzie nawet dalej, formułując tezę: I tak wszystkie drogi prowadzą zawsze do „Piekiełka”.
Dyrektor artystyczny Festiwalu, Michał Oleszczyk, dodaje: Dopóki mam na to jakikolwiek wpływ, „Piekiełko” będzie otwarte w trakcie Festiwalu. Uważam, że jest to przestrzeń wręcz magiczna, z całą swoją przaśnością i lekką patyną. Ja tę przaśność i tę patynę uznaję za swoje, za nasze wspólne środkowoeuropejskie dziedzictwo. W „Piekiełku” nie ma tak zwanej napinki; nikt nie sili się, by udawać tzw. „zachód”. Nikt nie działa powodowany kompleksem, a tylko i wyłącznie potrzebą relaksu, zabawy i wspólnoty. Nigdy nie zapomnę, kiedy rok temu zstąpiłem, by tak rzec, do „Piekiełka” po raz pierwszy i usłyszałem miłe słowa o mojej pracy od osób, które wcześniej dość mocno mnie krytykowały. Chyba tylko w Gdyni można prawdziwie powiedzieć, że Piekiełko bywa przestrzenią pojednania.
Fot. A. Kędzierska SFP