Grażyna Błęcka-Kolska: Świat się zmienił, czas się zmienił
Grażyna Błęcka-Kolska ma za sobą kilkadziesiąt ról, zagrała m.in. w telewizyjnym filmie fabularnym „Wyrok na Franciszka Kłosa” Andrzeja Wajdy. Najczęściej jednak współpracuje z Janem Jakubem Kolskim, czego efektem były nagrody aktorskie na FPFF za wybitne kreacje w filmach „Cudowne miejsce” i „Ułaskawienie”. W tym roku w Gdyni zasiada w jury Konkursu Głównego.
Tomasz Rozwadowski
Jest pani obecna w polskim kinie od początku lat 80. Jak na pani oczach się ono zmieniało?
Grażyna Błęcka-Kolska: Mój kontakt z kinem datowałabym na 1980 rok, gdy dostałam się do łódzkiej szkoły filmowej. Kino to jest ogromny temat, ale nie na tak krótką rozmowę.
Znana jest pani przede wszystkim z ról w kinie autorskim Jana Jakuba Kolskiego, ale popularność zdobyła pani rolami w cyklu komediowym „Kogel-mogel”. Jak pani widzi miejsce tych ról w swojej karierze? Czy role w tym cyklu są dla pani ważne?
GBK: Ciekawe jest to, że pierwsza część z serii pojawiła się pod koniec lat 80., a w tym roku powstała czwarta już część pod tytułem „Koniec świata, czyli kogel-mogel 4” w reżyserii Anny Wieczur-Bluszcz. To bardzo ciekawa reżyserka, cieszę się, że to kobieta wyreżyserowała tę część. W tej serii każdy film realizowała inna ekipa, realizacja wszystkich jest rozciągnięta w czasie. Dla mnie to jest o tyle interesujące, że gdy zaczynałam pracę nad pierwszą częścią w reżyserii Romana Załuskiego ze zdjęciami Jacka Mierosławskiego, byłam bardzo młodą, z bardzo małym stażem aktorką, natomiast ta ostatnia część powstała w momencie, w którym mam za sobą znaczny dorobek artystyczny. Miłe jest też to, że film cieszy się tak wielką popularnością. Jest to zawsze miłe, gdy dobra energia i miłość widzów wraca do aktora.
Które role ze swojego dorobku, a może które filmy ceni pani najbardziej, a które wspomina pani z największym sentymentem?
GBK: Nie rozpamiętuję swojej pracy wstecz, natomiast jestem wdzięczna losowi, że zagrałam w ponad pięćdziesięciu projektach filmowych i telewizyjnych. Myślę, że najciekawsze role są przede mną.
W tym roku jest pani jurorką festiwalu gdyńskiego. To nie jest zwyczajna edycja.
Byłam tu po raz pierwszy jako młoda i nieznana aktorka przy debiucie fabularnym Jana Jakuba Kolskiego „Pogrzeb kartofla”. Było to bardzo ciekawe przeżycie, ten film zdobył wówczas kilka nagród. Kilkakrotnie byłam zapraszana do projektów nagradzanych na tym festiwalu Złotymi Lwami w różnych kategoriach. Miałam szczęście, współpracując z wieloma wybitnymi twórcami, w szczególności z Janem Jakubem Kolskim. To dzięki niemu i jego decyzji o obsadzeniu mnie w roli Grażynki w filmie „Cudowne miejsce” dostałam w 1994 roku z rąk szefa jury Andrzeja Żuławskiego nagrodę indywidualną za najlepszą rolę kobiecą. W 2018 roku przewodniczącym był Waldemar Krzystek i również miałam przyjemność odebrać kolejną nagrodę indywidualną za najlepszą rolę kobiecą w „Ułaskawieniu” Jana Jakuba Kolskiego. Tak więc jestem spełniona zawodowo, natomiast świat się zmienił, czas się zmienił. Wychodząc dziś z hotelu, idąc do pałacu festiwalowego, można powiedzieć, że wszystko się zmieniło. Brak widowni, publiczności, która oklaskuje dzieła, które stworzyli wspaniali artyści, moi koledzy z branży filmowej. Tego mi brakuje najbardziej – publiczności w odbiorze filmów.