Katarzyna Szustow: Proces twórczy nigdy nie jest bezpieczny

Katarzyna Szustow: Proces twórczy nigdy nie jest bezpieczny

O tym, czym jest bezpieczeństwo i intymność na planie, a także potrzebie wprowadzenia nowych standardów w polskiej branży filmowej, rozmawiamy z Katarzyną Szustow, koordynatorką scen intymnych.

Czy może Pani wyjaśnić, kim jest koordynatorka scen intymnych?

Katarzyna Szustow: To nowy zawód filmowy, pracujemy przy tworzeniu scen symulowanego seksu na planie filmowym i w teatrze. Dbamy o komfort aktorek i aktorów realizujących scenę, równocześnie pilnując wizji reżysera/reżyserki.

Intymność na planie to delikatny temat.

K.S.: A przy tym szeroki i migotliwy. Intymność wydarza się na styku ciała i fantazji. Łatwo się pogubić. W Polsce jest problem z rozmową o intymności. Brakuje języka, wiele obszarów jest stabuizowanych. Do tego dochodzi dynamika władzy na planie, czyli stosunek zależności między twórcami. Postać reżysera/reżyserki onieśmiela. To ich charyzma jest spiritus movens każdego filmu. Nietrudno ulec temu urokowi. Dodatkowo, kiedy drużyna działa pod dyktando jednej osoby, niełatwo powiedzieć „nie”. Często aktorzy i aktorki odczuwają poważny dyskomfort po zejściu z planu: że ulegli, przekroczyli swoje granice. Granice mają jeden cel – chronić nas przed zranieniem.

No właśnie, w tym roku dużo przecież mówiło się o sytuacjach granicznych, w których wykładowcy szkół filmowych i teatralnych mieli dopuszczać się przemocy na młodych aktorkach i aktorach. To samo dotyczy zapewne również pracy na planie.

K.S.: Nie łączyłabym tych kwestii. Czym innym jest edukacja, kiedy uczy się bardzo młode osoby, a czym innym praca na planie. Przyjrzyjmy się konkretom. W większości polskich scenariuszy nie ma precyzyjnie opisanych scen intymnych („zaczynają się całować… palą papierosa”). Na castingach nie ma jasnych wytycznych i oczekiwań wobec postaci, którą aktorzy mają stworzyć. Zaczynają się utrudnienia. Część reżyserów nie ma czasu na próby, a dla produkcji to dodatkowe zadanie etc. Nadużycia władzy się przytrafiają. Ale też sama definicja władzy bardzo się zmieniła na przestrzeni ostatnich 20 lat. Zmiana pokoleniowa jest drastyczna. Nie każdy potrafi się dziś odnaleźć. Wtedy wchodzimy my, koordynatorki intymności, całe na biało (śmiech). Żart! Proszę zapisać, że to żart (śmiech).

No dobrze, a czym jest bezpieczeństwo, które chcecie zapewnić?

K.S.: Dobre pytanie! Proces twórczy – zwłaszcza szukający nowego języka estetycznego, nowych form – generuje emocje, emocje uwalniają działanie, a całość odbywa się poza strefą komfortu. Proces twórczy nigdy nie jest bezpieczny. Pytanie, jak twórcy mają wychodzić poza strefę komfortu, jednocześnie wspierając się w tych poszukiwaniach, a nie raniąc. O to teraz toczy się dyskusja. Ważne: koordynacja intymności to nie inspekcja pracy. W pracy jako coach pomagam osobom i zespołom przechodzić przez niełatwe procesy. Czujesz się bezpiecznie, kiedy wiesz, że możesz i potrafisz powiedzieć „Nie”. Z rożnych względów niektóre osoby mają trudność w zadbaniu o swoje granice. Może to być związane np. ze sposobem wychowania, pozycją społeczną i ekonomiczną. Trzeba być uważnym. Brak „Nie” nie oznacza zgody. Z drugiej strony „Nie” to prezent dla mnie – bardzo jasny komunikat, wobec którego mogę dalej pracować.

Zostając chwilę przy nadużyciach i przemocy: czy jesteśmy w stanie określić ich skalę?

K.S.: Właśnie jestem w trakcie badań, skierowanych do wszystkich zawodów filmowych. Dobrym sygnałem jest fakt współfinansowania badań przez Polski Instytut Sztuki Filmowej (ankieta dostępna do 5 października 2021 na bezpieczenstwo-film.pl). Chcę poznać realia, by potem moc opracować rozwiązania. Nie ma sensu transferować na polski grunt zagranicznych zaleceń: nasza kultura pracy jest po prostu inna. Trzeba myśleć o rozwiązaniach, a nie utrudnieniach.

A jak na przykład takie rozwiązania wyglądają na Zachodzie?

K.S.: Dobrym przykładem jest SAG-AFTRA, czyli największy aktorski związek zawodowy działający w USA. Aktorki i aktorzy reprezentowani przez organizację mają zapisane w umowie, że muszą być poinformowani o charakterze sceny intymnej skali nagości, a zarazem wyrazić na nią świadomą zgodę, minimum na 48 godzin przed wejściem na plan. Nie ma niespodzianek, bo w tym obszarze nikomu one nie służą.

To znaczy, że istnieje świadomość dotycząca wytyczania granic, każdy może powiedzieć „Nie”, w czym pomagają koordynatorzy intymności. Zdaje się, że to nowe podejście.

K.S.: Jednym z filarów naszej pacy jest świadoma zgoda, na którą składa się pięć aspektów: swoboda, odwracalność, informacja, entuzjazm i szczegół. Zgoda, która jest świadoma, jest swobodna i wypowiedziana, a nie wymuszona i domyślona; aktor/aktorka dokładnie wie, czego dotyczy, której sceny, charakteru. Przede wszystkim wszyscy wiedzą, że ta zgoda może zostać wycofana w każdej chwili. Tak jak zauważyłeś, nasz zawód związany jest z przemianami kulturowymi. W Stanach i Wielkiej Brytanii koordynatorki i koordynatorzy intymności pracowali przed #MeToo. Moja mentorka Amanda Blumenthal jest pierwszą koordynatorką intymności w Los Angeles (odpowiedzialna m.in. za serial HBO „Euforia”). Brytyjka Ity O’Brien współtworzyła „Sex Education”, Alicia Rodis rozpoczęła pracę nad drugim sezonem „Kroniki Times Square” w 2016 r. Niemniej przełomem dla tego zawodu jest 2018 r. i sprawa Weinsteina.

Zastanawiam się właśnie, jakie kompetencje trzeba mieć, żeby tę pracę wykonywać.

K.S.: Nie ma konkretnego przepisu, łączymy wiele różnorodnych kompetencji. Trzeba mieć wiedzę z zakresu koordynacji intymności, dynamiki władzy, pierwszej pomocy psychologicznej, typów osobowości, potrafić szacować ryzyko na podstawie scenariusza, znać aktorów i ich rozumieć. Ale ważne jest też doświadczenie życiowe. Uwaga boomers spoiler (śmiech): trzeba swoje przeżyć, żeby moc zaopiekować się cudzą intymnością. Możemy na planie spotkać dojrzałego twórcę, który kulturowo ma skrajne inne podejście, np. co do kwestii emancypacji czy intymności. Nie musi być z Polski. Po prostu wychował się w kompletnie innych czasach. Trzeba umieć wejść w jego wyobraźnię, bo to jego film. W tym fachu nie ma miejsca na forsowanie swojej wizji świata. Poza tym musisz też znać swoje granice, bo pracujemy bardzo blisko trudnych tematów.

A czym różni się Pani praca w filmie od pracy w teatrze? Wiem, że połowę swojego życia spędziła Pani w środowisku teatralnym.

K.S.: Jestem po warszawskiej Akademii Teatralnej. W teatrze pracuje się zupełnie inaczej, bo masz czas. To niebywały komfort. Na planie jest tempo jak w warsztacie przy wyścigach Formuły 1. Na próbach w teatrze mamy przestrzeń na rozmowę o prywatnych historiach, referencjach kulturowych, jest czas na zawiązanie intymnej relacji, by moc potem powtarzać spektakl co wieczór. Kilka dni temu odbyła się premiera w najważniejszym szwajcarskim teatrze Schauspielhaus w Zurychu na podstawie opowiadań Davida Fostera Wallace’a, przy którym pracowałam jako koordynatorka intymności. Pomysł reżyserki Yany Ross był odważny: połączyć mocny tekst Wallace’a, seks na żywo, kowbojską estetykę, by opowiedzieć o samotności. Było tam wiele punktów zapalnych – począwszy od tego, że w spektaklu występują aktorzy porno, dwójka aktorów z mocną pozycją w stałym zespole, jak i dwójka gościnnych. Wyszedł nam czuły, ważny spektakl oraz spektakularny sukces medialny. De facto moja praca polegała na lokalizowaniu potencjalnych napięć i lęków wokół produkcji. Pracowałam nie tylko z zespołem twórców, ale też z całym teatrem. Odbyłam spotkania z ponad stu czterdziestoma osobami. Udało się wyprzedzić wszystkie konflikty.

A myśli Pani, że w polskim kinie – przy gorączce produkcyjnej – będzie kiedykolwiek miejsce na taką pracę nad intymnością?

K.S.: Oczywiście. Nad wprowadzeniem standardów, nie tylko związanych z intymnością, pracują m.in. PISF, Kobiety Filmu, KIPA. To kwestia czasu. Pytanie, jak pracować bezpiecznie, ale też twórczo, odważnie, namiętnie, nie kastrując przestrzeni na eksperyment ( jak i błędy), gdzie może rodzić się nowy język estetyczny. Rozpoczęliśmy bardzo ciekawą podroż odkrywając, że pasy w aucie mogą być przydatne.

 

ROZMAWIAŁ: Mateusz Demski

 

Katarzyna Szustow

koordynatorka scen intymnych, coach dla osób z sektora kreatywnego, facylitatorka bezpiecznych procesów twórczych, właścicielka firmy doradczej „Szustow. Kultura i komunikacja”, redaktorka Radia TOK FM. Absolwentka Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza i Szkoły Głównej Handlowej.

 

Tekst pochodzi z Gazety Festiwalowej KLAPS. Całość numeru do pobrania TUTAJ

 

Fot. Tomek Kamiński